...w których już nikt nie pisze od jakiegoś czasu, więc je wywalam - tylko niepotrzebnie zajmują miejsce:
- Chłopaki z Nagasaki
- Dzikość osierdzia
- Gringo oswajanie agresywnego goldena - powinien to przeczytać każdy właściciel piesa. Czyta sie jak świetną powieść. Polecam!
- Blog o Lirze schroniskowej suczce.
A w zamian wrzucę jakieś nowe blogi :-)
piątek, lipca 20, 2007
niedziela, lipca 08, 2007
wtorek, lipca 03, 2007
Domowe wino wg G.
> O ile sie nie myle napjpierw sie robilo do misek/wiader [gniotlo
sie to juz
> wtedy?, dodawalo cukru?, drozdzy? ile?], potem sie to przelewalo
Na intensywną fermentację robimy do wiader, bo gwałtownie zwiększy
objętość i tak jest łatwiej. Drożdże najpierw hodujemy na
kompociku z jabłek, najlepiej mocno posłodzonym. Najlepsze byłyby
żywe, ale jak nie mamy, to sprzedają winne, suszone. Piekarnicze się
nie nadają :) Tak ze 2 dni wcześniej.
Potem wlewamy do wiadra z miazgą agrestową, wodą i tak ok 1/2kg
cukru na wiadro. No i tak niecałe wiadro, żeby miało gdzie urosnąć!
Tak, żeby taka sobie breja była. Agrest to chyba najlepiej byłoby
pokroić, bo jak zmiksujemy to się mogą pestki zmiksować, a one są
gorzkie!
Jak już przestanie intensywnie pracować (piana, burzenie się itp
), to wtedy to wszystko cedzimy (przez firankę, sitko, cokolwiek) i
wlewamy do baniaka. Łupy możemy zalać wrzątkiem i odcisnąć żeby jak
najwięcej agrestowego smaku z nich zabrać. No i od tego czasu
dodajemy cukru na oko, po powiedzmy kilogramie na baniak. Robimy to
tak, że spuszczamy trochę wina, podgrzewamy, rozpuszczamy cukier i
wlewamy roztwór. No i jak mamy rurkę, to widać jak pyka. Jak
przestaje pykać, to proces powtarzamy. No i od czasu do czasu
kosztujemy!
sie to juz
> wtedy?, dodawalo cukru?, drozdzy? ile?], potem sie to przelewalo
Na intensywną fermentację robimy do wiader, bo gwałtownie zwiększy
objętość i tak jest łatwiej. Drożdże najpierw hodujemy na
kompociku z jabłek, najlepiej mocno posłodzonym. Najlepsze byłyby
żywe, ale jak nie mamy, to sprzedają winne, suszone. Piekarnicze się
nie nadają :) Tak ze 2 dni wcześniej.
Potem wlewamy do wiadra z miazgą agrestową, wodą i tak ok 1/2kg
cukru na wiadro. No i tak niecałe wiadro, żeby miało gdzie urosnąć!
Tak, żeby taka sobie breja była. Agrest to chyba najlepiej byłoby
pokroić, bo jak zmiksujemy to się mogą pestki zmiksować, a one są
gorzkie!
Jak już przestanie intensywnie pracować (piana, burzenie się itp
), to wtedy to wszystko cedzimy (przez firankę, sitko, cokolwiek) i
wlewamy do baniaka. Łupy możemy zalać wrzątkiem i odcisnąć żeby jak
najwięcej agrestowego smaku z nich zabrać. No i od tego czasu
dodajemy cukru na oko, po powiedzmy kilogramie na baniak. Robimy to
tak, że spuszczamy trochę wina, podgrzewamy, rozpuszczamy cukier i
wlewamy roztwór. No i jak mamy rurkę, to widać jak pyka. Jak
przestaje pykać, to proces powtarzamy. No i od czasu do czasu
kosztujemy!
poniedziałek, lipca 02, 2007
Malowanie - to proste...
Jakiś czas temu na TVP3 leciał rewelacyjny serial o malowaniu. Prowadzony przez zarosniętego Irlandczyka, który udowadniał, że malować może każdy.
Oczywiście wszystko było puszczane o jakiejs nieludzkiej porze [ok. 12 w południe] i nie każdy mógł go sobie oglądać.
Ale oto trafiłam na jego lekcje w sieci! Nie są tam może wszystkie odcinki, ale duuużo :-) Mamy lekcje dla akwarelek, farb akrylowych oraz olejowych.
Oczywiście wszystko było puszczane o jakiejs nieludzkiej porze [ok. 12 w południe] i nie każdy mógł go sobie oglądać.
Ale oto trafiłam na jego lekcje w sieci! Nie są tam może wszystkie odcinki, ale duuużo :-) Mamy lekcje dla akwarelek, farb akrylowych oraz olejowych.
Subskrybuj:
Posty (Atom)